sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 4

- Słucham?! - spodziewałam się wszystkiego, ale napewno nie takiej odpowiedzi. - Nie mam siostry, mieszkam tylko z matką!
- Z matką, która tak naprawdę nią nie jest - odpowiedziała ze stoickim spokojem.
Zaparło mi dech w piersiach. Miałam ochotę się rozpłakać, ale powstrzymałam się. Skąd mam wiedzieć, że mówi prawdę?! Widzę ją pierwszy raz w życiu i nie zamierzam uwierzyć w ani jedno jej słowo. Zarzuciłam torbę na ramię i ruszyłam w stronę wyjścia, kiedy zatrzymał mnie mocny uścisk dziewczyny. Próbowałam się wyrwać, ale była silniejsza.
- Zostań, proszę - powiedziała błagalnym głosem z łzami w oczach - Uwierz mi, że to co mówię jest prawdą.
Spojrzałam na nią. Miałam wyraźne uczucie, że ją znam, ale z drugiej strony, że nie. Mimo wszystko postanowiłam jej posłuchać.
- Mógłabyś mi to wszystko wytłumaczyć - poprosiłam. - Jak to możliwe, że czuje, że cię znam, co właściwie stało się trzy dni temu, i czemu mówisz mi to dopiero teraz.
Dziewczyna zamyśliła się. Widać było, że jest lekko podenerwowana.
- Może choćmy do ciebie do domu. Porozmawiamy z twoją przybraną mamą i wszystkiego się dowiesz.

~*~

Siedziałam na sofie przed gabinetem mamy, czekając aż ona skończy rozmawiać z tajemniczą dziewczyną. Przypomniałam sobie jej twarz, kiedy otworzyła mam drzwi. W pierwszej chwili wydała z siebie coś podobnego do krzyku. Zaraz później szeroko się do niej uśmiechnęła i od tamtej pory przez pół godziny już rozmawiają. Trochę mnie to denerwowało. Jeżeli to co mówiła moja ,,rzekoma" siostra jest prawdą, to moje dotychczasowe życie prawie nic nie znaczy, a oni wogóle nie chcieli ze mną porozmawiać. Chwilami miałam ochotę uciec, ale czułam, że cokolwiek zrobię moje życie już nabrało innego tempa i nie zapomnę o tym. Nerwowo przygryzłam wargę, usiłująć to wszystko ogarnąć. Wtedy drzwi otworzyły się, a w nich stanęła dziewczyna. Uśmiechnęła się niepewnie, ale nie odwzajemniłam uśmiechu. Czekałam na wyjaśnienia. Ona usiadła na brzegu kanapy, przygładzając sukienkę. Wzięła głęboki oddech.
- Zacznijmy więc od tego, że swiat w którym się znajdujemy to Earthie, inaczej zwany jako świat ludzi - powiedziała.
- Earthie?! - zamieszałam się.
Tą nazwę słyszałam trzy dni temu.
- Tak Earthie, ziemia* -  odpowiedziała. - Oprócz niej jest jeszcze inna kraina, ta z której pochodzę i nawiasem mówiąc ty też, Diamondie.
- Inna kraina? Pewnie z wróżkami i syrenami? - zakpiłam.
- Jesteśmy po części ludzmi, ale posiadamy nadnaturalne moce, dzięki którym w obu światach panuje spokój i ład - powiedziała że stoickim spokojem, zdając się chyba nie usłyszeć ironii w moim głosie.
Szczerze, miałam ochotę się roześmiać, ale poważny wyraz twarzy dziewczyny uświadomił mi, że to nie jest chyba na miejscu.
- Nie rozumiem, każesz mi wierzyć w magię?
Zamyśliła się. Rozejrzała się dookoła, a potem wstała, podeszła do okna i zasunęła zasłony. Usiadła obok mnie, zastanawiając się przez chwilę po czym wyciągnęła rękę, która zapłonęła oślepiajacym, błękitnym światłem. Przymrużyłam oczy, starając się odwrócić wzrok od zródła światła, ale one zdawały się go szukać, pragnęły patrzeć na niego, więc w efekcie gapiłam się w ten niezwykły błękit dopóki nie zakręciło mi się od niego w głowie. Dziewczyna widąc to położyła rękę na stole. Wtedy stół również zapłonął na sekundę, a potem promienie światła zaczęły układać się w dziwne kształty. Z początku nic mi one nie mówiły, ale chwilę później kilka z nich zaczęło przypominać mi drzewa falujace na wietrze, budynki o niezwykle regularnych kształtach, oraz okrągłe jeziora z krystalicznie czystą wodą. Wyglądało to jak bardzo duże miasto, które swym wyglądem wywoływały u mnie sprzeczne uczucia. W pewnym momencie zaczęłam na głos wymawiać na głos nazwy ulic, zabudowań, alejek, zbiorników wodnych i co chwilę krzyczałam ,,Tu mieszka Horta, a tu Gween, a to chyba nasz wielki diamentowy ratusz, obok pałac królowej, a tu..." Wymieniałam nieznane mi dotąd nazwy bez większych problemów, idealnie przyporzadkowując im obrazy na ,,mapie". Trwało wystarczająco długo, że w końcu skapnęłam się, że normalny człowiek nie zachowuję się tak jak właśnie ja i zaczęłam się zastanawiać skąd to wszystko wiem. Nagle ujrzałam błękitno czerwoną budowlę z symetrycznym zadaszeniem i kształtnymi oknami. Znałam każdy jej szczegół od diamentu na czubku dachu, po kamienne schody przy bramie. Dziewczyna widąc to odezwała się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Poznajesz to? - zapytała.
Podniosłam głowę patrząc się w jej błyszczące oczy i odpowiedziałam.
- To mój dom.

* Earthie, od słowa Earth w jezyku angielskim oznaczajacego planetę ziemię.

~Powinnam przeprosić, że tak długo nie było nowego rozdziału, ale ostatnio straciłam ochotę na przepraszanie. Wkurza mnie życie i ludzie i jeszcze ja musze przepraszać! Oh, nieważne. Postaram się już nie robić takich przerw w pisaniu.~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz